Wciąż nie byłam spokojna, bałam się, płakałam, a jednocześnie cieszyłam, że powoli wszystko dobiega końca.
Siedziałam przed szpitalem na ławce i wdychałam świeże powietrze, co przynosiło mi ulgę. Nagle usiadł obok mnie jakiś chłopak. Spojrzałam na niego. To był Zayn.
-Jak się czujesz?- zapytał.
Bywało lepiej- uśmiechnęłam się blado.
-Mogę ci jakoś pomóc?- zapytał przyjaźnie.
-Możesz ze mną posiedzieć- zaproponowałam, a on pokiwał głową- Dziękuję, że mi wczoraj pomogłeś.
-Nie ma sprawy- powiedział, po czym zapadła chwila ciszy- Skąd znasz Louisa?- odparł od niechcenia.
-My...Byliśmy kiedyś parą- powiedziałam cicho- Urodziłam jego syna-tłumaczyłam.
-Louis nic nam nie mówił- zamyślił się.
-Dzisiaj mu powiedziałam- spuściłam wzrok. Gadaliśmy jeszcze chwilę, przedstawiłam mu się, bo przedtem nie było jakoś okazji. Miło spędziłam z nim czas. poczułam się nieco lepiej.
Nagle podeszła do nas Eleanor. Popatrzyłam na nią zdziwiona: co ona tu robi, chyba Lou jej nie powiedział?
-Cześć!-powiedziałam cicho
-Posłuchaj...-zaczęła wkurzona. "Ooo powiedział jej"- Nie pozwolę odebrać sobie Louisa!!!!
-Nie chcę ci nikogo odebrać-powiedziałam spokojnie- Chcę tylko żeby Lou był przy...
- Nie obchodzi mnie czego chcesz ty i twój bachor!- poczułam, że kręci mi się w głowie.
-Eleanor uspokój się.! Przecież Tommo nie jest niczemu winny. -dzięki Bogu wtrącił się Zayn.
-Nie wtrącaj się! To nie twoja sprawa!-krzyknęła na niego Calder.-Ta dziwka chce mi odebrać chłopaka! Jak ty możesz ją bronić? Tobie też wskoczyła do łóżka i wmawia ci, że macie bachora, czy po prostu jest ci jej żal?-zadrwiła
W oczach zebrały mi się łzy, które szybko zniknęły zanim ktokolwiek zdążył je zauważyć.
-Zamknij się!- wkurzył się Zayn i wstał- Nie znasz jej i nie masz prawa jej ocieniać!To, że ma dziecko z Lou nie znaczy, że zamierzają być razem! Opanuj hormony! Zachowujesz się jak suka bez uczuć.! nie widzisz, że jest w szpitalu?!!! Daruj sobie!- nawrzeszczał na nią. Ucieszyłam się chociaż on mnie broni.
-Tak! Jasne! Nie wszystko uchodzi jej na sucho, bo jest w szpitalu! Biedna Raven!- powiedziała sarkastycznie Eleanor. Przeniosła wzrok na mnie "gdyby wzrok umiał zabijać byłabym martwa". - to jeszcze nie koniec, Nie pozwole, żebyś odebrała mi Louisa- odwróciła się i odeszła.
Zakręciło mi się w głowie, więć oparłam się o ławkę. Serce mi przyśpieszyło, a oddech stał się urywany. Poczułam, że ktoś obok mnie siada, Spojrzałam na Malika, który patrzył na mnie zatroskany.
-Wszystko w porządku?- pogłaskał mnie po policzku i zostawił tam dłoń.- Nie przejmuj się nią. Przejdzie jej. Zazwyczaj nie jest taka zła- uśmiechnął się tak ciepło, że aż lepiej się poczułam.
-Dziękuję..-szepnęłam. Chłopak zdziwił się.
-Za co?
-Za to, że mnie broniłeś.
-Zawsze do usług.
patrzył mi głęboko w oczy, gdy podeszła do nas pielęgniarka. Wstałam.
-Lekarz na panią czeka- oznajmiła.
-Poczekam tu- powiedział Mulat. weszłam do środka. Lekarz stał wpatrzony w okno. Podeszłam bliżej.
-Dobrze, żę jesteś..- powiedział cicho-...Niestety nie mam dobrych wieści.
Usiadłam zrezygnowana.
-Dużo się pani stresowała..- pokiwałam głową, no bo jak tu się nie denerwować, skoro tyle się dzieje-...Musimy jak najszybciej znaleźć dawcę... w przeciwnym razie, czas pani życia skróci się do ośmiu miesięcy.
Nic nie powiedziałam. teraz wiem, że powoli wszystko dobiega końca.
-Rozumiem- wyszeptałam tylko.
-A na razie proszę to twój wypis. Możesz jechać do domu. Nic więcej nie możemy zrobić.
-Dziękuję za dyskrecję. Do widzenia.- wzięłam swoją torbę i wyszłam ze szpitala. Na naszej ławce nie było Zayna, więc usiadłam tam, czekałam na niego. Po chwili wrócił."Ciekawe gdzie był??" -pomyślałam.
-Byłem zapalić- odpowiedział na moje nieme pytanie. Zupełnie jakby czytał mi w myślach.
-A gdzie Tommo?
On i twoja mama pojechali do sklepu, a potem na plac zabaw. Powiedziała, że późno wrócą.- wyjaśnił. Po chwili na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech. -Mam dopilnować, żebyś bezpiecznie wróciła do domu. To co? jedziemy??-wyciągnął do mnie rękę. Bez wahania ja ujęłam. Wstalam.
-To ty masz prawo jazdy?
-Nie- uśmiechnął się tajemniczo.
-Zawsze się tyle uśmiechasz?
-Nie. A co? Przeszkadza ci mój uśmiech?- udawał urażonego.
-Oczywiście, że nie. Wyglądasz wtedy uroczo.
-Dziękuję. A teraz chodź- powiedział i pociągnął mnie w stronę parkingu.
______________________________________________________
Przeprasza, że taki nudny rozdział, ale w przyszłym będzie więcej akcji.Obiecuję.!!!!
Dziękuję, za wszystkie komentarze i przepraszam, że takl długo nic nie dodawałam, ale miałam dwie wycieczki i nie miałam czasu. Mam nadzieje, że mi wybaczycie ;***
Pozdrawiam i do następnego <333
Ach...ten Zayn.! Slodziak.!!! Uwielbiam cię.! Do następnego.!
OdpowiedzUsuńsuper rozdział nie mogę doczekać się następnego.!
OdpowiedzUsuńZayn jest mój!!! Ale rozdział super. Raven musi pogadać z Lou. Ona, mały Tommo i duży Tommo powinni być razem..❤ Żeby znalazł się dawca.....Czekam na następny.:) x
OdpowiedzUsuńsuper rozdział nie mogę się doczeka następnego. Pisz szybciej
OdpowiedzUsuńsuper opowiadanie! nie mogę doczekać się następnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuń