poniedziałek, 27 maja 2013

Chapter Five

Wciąż  nie byłam spokojna, bałam się, płakałam, a jednocześnie cieszyłam, że powoli  wszystko dobiega końca.
Siedziałam przed szpitalem na ławce i wdychałam świeże powietrze, co przynosiło mi ulgę. Nagle usiadł obok mnie jakiś chłopak. Spojrzałam na niego. To był Zayn.
-Jak się czujesz?- zapytał.
Bywało lepiej- uśmiechnęłam się blado.
-Mogę ci jakoś pomóc?- zapytał przyjaźnie.
-Możesz ze mną posiedzieć- zaproponowałam, a on pokiwał głową- Dziękuję, że mi wczoraj pomogłeś.
-Nie ma sprawy- powiedział, po czym zapadła chwila ciszy- Skąd znasz Louisa?- odparł od niechcenia.
-My...Byliśmy kiedyś parą- powiedziałam cicho- Urodziłam jego syna-tłumaczyłam.
-Louis nic nam nie mówił- zamyślił się.
-Dzisiaj mu powiedziałam- spuściłam wzrok. Gadaliśmy jeszcze chwilę, przedstawiłam mu się, bo przedtem nie było jakoś okazji. Miło spędziłam z nim czas. poczułam się nieco lepiej.
Nagle podeszła do nas Eleanor. Popatrzyłam na nią zdziwiona: co ona tu robi, chyba Lou jej nie powiedział?
-Cześć!-powiedziałam cicho
-Posłuchaj...-zaczęła wkurzona. "Ooo powiedział jej"- Nie pozwolę odebrać sobie Louisa!!!!
-Nie chcę ci nikogo odebrać-powiedziałam spokojnie- Chcę tylko żeby Lou był przy...
- Nie obchodzi mnie czego chcesz ty i twój bachor!- poczułam, że  kręci mi się w głowie.
-Eleanor uspokój się.! Przecież Tommo nie jest niczemu winny. -dzięki Bogu wtrącił się Zayn.
-Nie wtrącaj się! To nie twoja sprawa!-krzyknęła na niego Calder.-Ta dziwka chce mi odebrać chłopaka! Jak ty możesz ją bronić? Tobie też wskoczyła do łóżka i wmawia ci, że macie bachora, czy po prostu jest ci jej żal?-zadrwiła
    W oczach zebrały mi się łzy, które szybko zniknęły zanim ktokolwiek zdążył je zauważyć.
-Zamknij się!- wkurzył się Zayn i wstał- Nie znasz jej i nie masz prawa jej ocieniać!To, że ma dziecko z Lou nie znaczy, że zamierzają być razem! Opanuj hormony! Zachowujesz się jak suka bez uczuć.! nie widzisz, że jest w szpitalu?!!! Daruj sobie!- nawrzeszczał na nią. Ucieszyłam się chociaż on mnie broni.
-Tak! Jasne! Nie wszystko uchodzi jej na sucho, bo jest w szpitalu! Biedna Raven!- powiedziała sarkastycznie Eleanor.  Przeniosła wzrok na mnie "gdyby wzrok umiał zabijać byłabym martwa". - to jeszcze nie koniec, Nie pozwole, żebyś odebrała mi Louisa- odwróciła się i odeszła.
Zakręciło mi się w głowie, więć oparłam się o ławkę. Serce mi przyśpieszyło, a oddech stał się urywany. Poczułam, że ktoś obok mnie siada, Spojrzałam na Malika, który patrzył na mnie zatroskany.
-Wszystko w porządku?- pogłaskał mnie po policzku i zostawił tam dłoń.- Nie przejmuj się nią. Przejdzie jej. Zazwyczaj nie jest taka zła- uśmiechnął się tak ciepło, że aż lepiej się poczułam.
-Dziękuję..-szepnęłam. Chłopak zdziwił się.
-Za co?
-Za to, że mnie broniłeś.
-Zawsze do usług.
patrzył mi głęboko w oczy, gdy podeszła do nas pielęgniarka. Wstałam.
-Lekarz na panią czeka- oznajmiła.
-Poczekam tu- powiedział Mulat. weszłam do środka. Lekarz stał wpatrzony w okno. Podeszłam bliżej.
-Dobrze, żę jesteś..- powiedział cicho-...Niestety nie mam dobrych wieści.
Usiadłam zrezygnowana.
-Dużo się pani stresowała..- pokiwałam głową, no bo jak tu się nie denerwować, skoro tyle się dzieje-...Musimy jak najszybciej znaleźć dawcę... w przeciwnym razie, czas pani życia skróci się do ośmiu miesięcy.
Nic nie powiedziałam. teraz wiem, że powoli wszystko dobiega końca.
-Rozumiem- wyszeptałam tylko.
-A na razie proszę to twój wypis. Możesz jechać do domu. Nic więcej nie możemy zrobić.
-Dziękuję za dyskrecję. Do widzenia.- wzięłam swoją torbę i wyszłam ze szpitala. Na naszej ławce nie było Zayna, więc usiadłam tam, czekałam na niego. Po chwili wrócił."Ciekawe gdzie był??" -pomyślałam.
-Byłem zapalić- odpowiedział na moje nieme pytanie. Zupełnie jakby czytał mi w myślach.
-A gdzie Tommo?
On i twoja mama pojechali do sklepu, a potem na plac zabaw. Powiedziała, że późno wrócą.- wyjaśnił. Po chwili na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech. -Mam dopilnować, żebyś bezpiecznie wróciła do domu. To co? jedziemy??-wyciągnął do mnie rękę. Bez wahania ja ujęłam. Wstalam.
-To ty masz prawo jazdy?
-Nie- uśmiechnął się tajemniczo.
-Zawsze się tyle uśmiechasz?
-Nie. A co? Przeszkadza ci mój uśmiech?- udawał urażonego.
-Oczywiście, że nie. Wyglądasz wtedy uroczo.
-Dziękuję. A teraz chodź- powiedział i pociągnął mnie w stronę parkingu.
______________________________________________________
Przeprasza, że taki nudny rozdział, ale w  przyszłym będzie więcej akcji.Obiecuję.!!!!
Dziękuję, za  wszystkie komentarze i przepraszam, że takl długo nic nie dodawałam, ale miałam dwie wycieczki i nie miałam czasu.  Mam nadzieje, że mi wybaczycie ;***
Pozdrawiam i do następnego <333

niedziela, 28 kwietnia 2013

Chapter Four

-Czy właśnie to chciałaś mi powiedzieć?- powtórzył. Nic nie powiedziałam tylko spuściłam wzrok. Tommo podbiegł do mojego łóżka i wskoczył na niego. Przytuliłam go.
-Raven!- krzyknął zdenerwowany- No powiedz coś!
Mama wyszła z pokoju. Spojrzałam na Tomlinsona, był wściekły, zły, zdziwiony i zawiedziony. Popatrzył na mnie z pogardą i wybiegł z sali. Zrobił to co przypuszczałam- uciekł. Chciało mi się płakać, spojrzałam na Tommo, w oczach także miał łzy.
-Powiedziałaś, że tata mnie pokocha- powiedział smutny i się rozpłakał.  Przytuliłam go.
-Ale ja cie bardzo kocham i to się nigdy nie zmieni.- zapewniłam go. Ja też się rozpłakałam. Spojrzał na mnie i dotknął mojego policzka.
-Nie płacz mamo. Ja ciebie też kocham.
Pocałowałam go w czoło.
-Będę walczyć synku, żeby być zdrowa i zawsze przy tobie.
Spojrzałam w kierunku drzwi miałam nadzieję, że mama przyjdzie, ale zobaczyłam w nich Louisa.
-Przepraszam trochę mnie poniosło.- powiedział i podszedł bliżej łózka. Tommo zeskoczył i podbiegł do Tomlinsona. Pociągnął go za spodnie.
-Jeżeli mnie nie chcesz, to lepiej sobie idź- powiedział urażony. Lou przycupnął przed nim i powiedział:
-Nigdy, nawet przez chwilę nie pomyślałem, że cię nie chcę- mocno go przytulił. Tak długo czekałam na te chwile, że popłakałam się ze szczęścia. Tomlinson wziął małego na ręce i podszedł do mojego łózka. Synek usiadł pomiędzy nas. Lou wziął mnie za rękę.
-Dlaczego mi się powiedziałaś?
-Nie chciałam zniszczyć ci życia. Z resztą zostawiłeś mnie samą, nie mogłam cię do siebie przywiązać- tłumaczyłam. Tommo pociągnął mnie za rękaw piżamy.
-Mogę pójść do babci wszystko opowiedzieć?
-Jasne kochanie- pocałowałam go w czółko. Gdy mały zniknął za drzwiami zmieszana spuściłam wzrok.
-Ile razy mam powtarzac, że cię nie zostawiłem? Gdy przestałaś się odzywać, pomyślałem, że nie chcesz miec ze mną nic wspólnego- dotknął mojego policzka- Moje serce...
-Przestań!- przerwała mu- Nie mogę tego słuchac. Tu już nie ma znaczenia. Masz swoje życie, a ja swoje. Chcę tylko, żebyś  był przy Tommo- zakończyłam temat.
-Raven...- wziął moja twarz w dłonie- ...wybacz mi, że przez te wszystkie lata się nie odzywałem. Zachowałem się jak idiota.  A Tommo nigdy nie zniszczy mi życia. Jest cudowny.
Popatrzył mi w oczy.
Nagle drzwi gwałtownie się otworzyły, stanął w nich Niall.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale musimy już jechać.- powiedział zawstydzony.
-Nic się nie stało. Louis już idzie- powiedziałam chłodno.
-Zaraz do was zejdę- potwierdził Tomlinson. Blondyn zamknął drzwi, a ja odsunęłam się od chłopaka. Lou popatrzył na mnie zachłannie, spojrzałam na niego i coś we mnie pękło.
-Raven..- zbliżył twarz do mojej.Wiem, że nie powinnam, ale tak bardzo chciałam, żeby mnie pocałował, tak bardzo za tym tęsknię.  Poddałam się mimo, że będę cierpieć, pomimo, że on mnie nie kocha, chcę poczuć jego usta na moich.  Gdy wreszcie dotknął moich ust, przyciągnęłam go z całych sił. Całowaliśmy się tak mocno, brutalnie i namiętnie. najlepiej nigdy bym go nie puściła    Wplotłam ręce w mojego włosy, a jego ręce znalazły się na mojej tali. Całował mnie po szyi, twarzy i znów powrócił do ust.
-Raven..- przytulił mnie mocno.
Odsunęłam się, ale zawstydzona spuściłam wzrok.
-Przepraszam, nie powinnam do tego dopuścić-  przerwałam ta cudowną chwilę. Nie żebym żałowała, ale Lou ma dziewczynę.
-Żałujesz?- zapytał zawiedziony.
Wtem do pokoju wszedł Harry.
-Lou musimy jechać- przypomniał mu. Gdy jego wzrok padł na mnie, otworzył szerzej oczy ze zdumienia. - Raven?? Co ci się stało?
Podbiegł do mojego łóżka i złapał za rękę.
- Nic mi nie jest- zapewniłam go.
-Czekałem na twój telefon- mówił.
-Zaraz, zaraz..- przerwał nam Louis- Skąd wy się znacie?
-Poznaliśmy się wczoraj- wytłumaczył mu się Styles.
 Lou zrobił się czerwony ze złości.
-Lepiej trzymaj się od z niej z daleka!- krzyknął.
-To ty się trzymaj od niej z daleka!- wykrzyknął  Hazza. - Kim ty jeseś, żeby mówić z kim ma się zadawać.?!
Lou popchnął Harrego,  tak, że ten ledwie utrzymał równowagę. Zdenerwowana wstałam z łóżka.
-Uspokójcie się.!!! Sama zdecyduję z kim będę się zadawać! - mówiąc to spojrzałam na Lou.- Zachowujecie się jak w podstawówce.!!! A na razie wynoście się oboje!!! - wydarłam się.
- Przepraszam- szepnął Harry i wyszedł ze spuszczoną głową.
- Ciebie też to dotyczyło!- wydarłam się na Tomlinsona, który nadal stał w miejscu.
-Jasne! Słyszałem! Miło wiedzieć, ile dla ciebie znaczę.- krzyknął. Zdenerwowałam się, serce biło mi jak szalone, a oddech przyśpieszył.
-Idź już. Proszę- wyszeptałam i usiadłam na łóżko.
Lou wyszedł i trzasnął drzwiami,a ja przykryłam się kołdrą i płakałam
____________________________________________________________
Trochę krótki, ale nie wiedziałam co dalej.!

wtorek, 9 kwietnia 2013

Chapter Three

Obudził mnie straszny ból głowy. Poszłam do kuchni po jakieś tabletki, ale po drodze znów zakręciło mi się w  głowie.  Omal upadłam, lecz ktoś mnie przytrzymał. Tym kimś okazała się moja mama.
  -Kochanie wszystko dobrze? Jesteś strasznie blada- zmartwiła się.
  -Źle spałam. Nic mi nie jest- zbyłam ją. Chcąc ja przekonać, że wszystko w porządku sama chwiejnym krokiem weszłam do kuchni. Mama z niepewną miną mnie obserwowała. Wyciągnęłam szklankę, tabletkę i popiłam. Opadłam na krzesło, a mama usiadła obok mnie.
  -Córuś co jest?- zapytała spokojnie, ale było widać, że się martwi.
  -Wczoraj znowu spotkałam Louisa..-  wyjawiłam po czy opowiedziałam jej całe wczorajsze zajście.  Oczywiście zaczęła mnie wypytywać czy mu powiedziałam, czy zadzwonię do tego chłopaka i czy Zayn jest taki przystojny jak na zdjęciach...Itp. Nie żeby coś, ale  nie przypuszczałam, że usłyszę takie pytania  z jej ust.
Po około godzinie przyszedł do nas zaspany Tommo i wgramolił mi się na kolana.
 -Cześć słonko jak się spało?- zapytałam po czym pocałowałam go w policzek i odgarnęłam włoski, które leciały mu do oczu.
  -Dobrze- uśmiechnął się i ziewnął.
  -To może się ubierzesz, a później się pobawimy?- zaproponowałam, a mały pokiwał główką.
  -Chodź..- mama wyciągnęła do niego rękę- Pomogę ci.
 Tommo zeskoczył z moich kolan i poszedł do pokoju.  Zabrałam się do robienia śniadania..
Gdy wszystko zjedliśmy włączyłam telewizor i razem  oglądaliśmy bajki Disneya.
  -Mamusiu..- zaczął-...Pójdziemy na spacer...Proszę.
  -Jasne- zgodziłam się. Spojrzałam na zegarek 13.09.- Dzisiaj poznasz swojego tatę- powiedziałam.
Dużo nad tym wszystkim myślałam. Czuję się coraz gorzej, mama też jest coraz starsza, a Tommo potrzebuje opiekuna. Louisem powinien sam zadecydować czy chce go wychowywać czy nie.
  -Skończymy tę bakę i się przebierzemy dobrze?- zapytałam.
  -Mamo, a opowiesz mi o tacie?- poprosił.
  -Twój tata był...- zaczęłam mu opowiadac moje wspomnienia, te dobre i te złe.  O 14. 15 poszliśmy się przebrać. Założyłam jeansy i zwykły T-shirt, a małego ubrałam jak zawsze modnie.
  -Mamo..- zaczął, gdy wychodziliśmy z mieszkania.
  -Tak kochanie?- wzięłam go na ręce.
  -A tata mnie kocha?
  -Kiedy cie pozna na pewno cię pokocha.
  -A ty mnie kochasz??- zapytał
Pocałowałam go w czółko, a on się uśmiechnął.
  -A co? Wątpisz??- pocałowałam go w szyję, a on zaczął się śmiać.
  -To łaskocze!- zapiszczał.
  -Bardzo cie kocham. jesteś najważniejszy na świcie.
Resztę drogi szliśmy w ciszy. Tommo bawił się moim łańcuszkiem.
Z każdym krokiem robiłam się coraz bardziej zdenerwowana. Układałam sobie w głowie jak wszystko powiem Louisowi.  Nie mogę przecież powiedzieć mu tego wprost. Muszę mu wszystko po kolei wyjaśnic.  Spojrzałam na zegarek była 14.56. Otworzyłam drzwi. Rozjarzałam się po restauracji. Po chwili zauważyłam Tomlinsona. Siedział przy oknie.  Chwiejnym krokiem podeszłam do jego stolika.  gdy mnie zobaczył wstał.
  -Ciesze się, że przyszłaś- powiedział- Cześć Tommo- podał rękę mojemu synkowi.
  -Cześć- odpowiedział mały.  Usiadłam na przeciw niego. Tommo nachylił się do mojego ucha i zapytał.
  -czy to jest mój...?- zatkałam mu ręką usta.
   -Przyjechałam z Tommo, bo-zwróciłam się do Louisa.-..Powinieneś...
Czułam , że ręce mi drżały.Położył rękę na mojej i powiedział:
    -Ja też muszę ci coś wyznać-szepnął-Bardzo mi ciebie brakowało...Raven ja...Tęskniłem za tobą.
    -Louis...ja też tęskniłam-odpowiedziałam.Spojrzał mi w oczy.
     -Dlaczego mnie zostawiłaś?
    -Ja cię zostawiłam? Lou, to ty mnie opuściłeś! Sława była dla ciebie ważniejsza ode mnie- po policzku popłynęła mi łza. Louis ja zobaczył i starł ją. Zostawiając dłoń na moim policzku.
  -Nawet tak nie myśl- powiedział poważnie.
   -Ja jak mam myśleć?! Zostawiłeś mnie.Bez wytłumaczenia.Ja...
   -Raven...Nie chciałem Cię zostawić. Nic nie powiedziałem, nie dzwoniłem, bo wiedziałem, że gdybym miał się pożegnać zostałbym. tu nie chodziło tylko o mnie i moje marzenia, ale także o chłopaków. Nie mogłem ich zostawić...- tłumaczył nieświadomie gładził kciukiem moje usta.
Tommo nie zwracał na nas uwagi, tylko bawił się słomkami, które stały na stole.  Spojrzałam Lou w oczy i zobaczyłam  w nich łzy. Przez to były jeszcze bardziej niebieskie.  Moje serce przeżywało palpitacje.
  -Ja rozumiem. Nigdy cię nie obwiniałam. Kocham cię i chciałam twojego szczęścia. Nie ważne, że ja ci go nie mogłam dac- przerwał mi kładąc palec na moich ustach.
  -Co powiedziałaś?- zapytał zdziwiony.
  -że cię rozumiem- powtórzyłam.
  -Nie o to mi chodzi. Kochasz mnie> Po tym wszystkim? Po trzech latach dalej mnie kochasz?- uśmiechnął się.
  -teraz to nie ważne- odwróciłam się, zrzucając rękę Lou z twarzy. Przełknęłam gulę, która pojawiła się w moim gardle. Zacisnęłam szczękę żeby się nie rozpłakać.  Ale nie udało mi się. Kiedy znów na niego spojrzałam moje policzki były cale mokre.. Starłam je.
  -Rave...Proszę...Powiedz..- pokręciłam głową. Chyba dał za wygraną- Skoro nie to co chciałaś mi powiedzieć?
Zaczęłam głęboko oddychać. Nagle brakowało mi tchu. Serce biło mi jak szalone. Wiedziałam, że ta chwila kiedyś nadejdzie, ale pomimo tego nadal nie jestem na nią gotowa.  Czułam, że od tego będzie zależeć całe moje życie. A jeżeli Louis mi nie uwierzy?
  -Raven co ci jest? jesteś strasznie blada- Lou znalazł cię obok mnie.
  -Ja...Słabo mi- wydusiłam i zemdlałam.

                                  *******************************************
Otworzyłam oczy i oślepiło mnie biało światło. poznałam je. Szpital. Nie miałam dobrych wspomnień. Pamiętam ten dzień w którym lekarz oznajmił mi, że mam chore serce i bez przeszczepu nie dam rady. Najgorszy dzień w moim życiu, nie licząc tego kiedy Louis mnie zostawił.
Nagle dotarło do mnie co się stało zanim zemdlałam.
Spojrzałam na osobę siedzącą przy moim łóżku. Mama.
  -Jak się czujesz?- zapytała zatroskana.
  -gdzie Tommo?- zbyłam ją- Dlaczego się nim nie opiekujesz?- denerwowałam się.
  -Spokojnie. jest ze swoim ojcem- próbowała mnie uspokoić, ale jeszcze bardziej mnie zaniepokoiła.
  -Louis tu jest?? Jest z Tommo?- nie dowierzałam.
  -Córeczko tak się cieszę, że wreszcie mu powiedziałaś. teraz wszystko się ułoży. pomoże ci w walce z chorobą.
  -Mamo Louis nie dowie się o mojej chorobie, wystarczy, że dowie się, że jest ojcem Tommo- powiedziałam. tylko, że nie zauważyłam, że drzwi się otwierają, a stoi w nich Louis.
  -Czy właśnie to chciałaś mi powiedzieć?- zapytał poważnie.
____________________________________________________________
I jak??? 
Prosimy o szczere komentarze <33

sobota, 6 kwietnia 2013

Chapter Two..xoxo

- Dlaczego jesteś taka zdenerwowana.?- zapytała mama następnego dnia przy śniadaniu.
- Nic, mamuś. Nie przejmuj się.- powiedziałam tylko i zaniosłam talerz do kuchni.
-Nie zbędziesz mnie. Przecież cie znam- nie dawała za wygraną.
 -Dobrze. Sama tego chciałaś- zaczęłam- Spotkałam wczoraj Louisa Tomlinsona zadowolona?
-Gdzie? Kiedy? Powiedziałaś mu? Jak zareagował?- zadawała mi pytania. Przewróciłam oczami i wzięłam Tommo na ręce.
  -Oczywiście, że mu N I E powiedziałam. A teraz wybacz, ale idę do sklepu.- pocałowałam synka w czoło i dałam go mamie na ręce- Będę najpóźniej za godzinę- pożegnałam się i wyszłam z mieszkania.
Od razu zaczęłam myśleć o Lou. jest jeszcze przystojniejszy niż kiedyś. Tak bardzo chciałabym, żeby poczuł do mnie to co ja do niego. Po wczorajszym spotkaniu ciągle o ni myślę, a moje uczucie do niego wzmocniły się.
Najbardziej bałam się gdy Tommo  mu sie przedstawił, popatrzył na mnie przenikliwie.  Pewnie mnie nie rozumiał, no bo jak mogę mieć dziecko z innym i nazwać go tak jak my planowaliśmy.  Ale na szczęście o nic nie pytał. Tylko pozwolił mi iść.
Nagle na kogoś wpadłam, bo poczułam silny ból w nodze.
-Uważaj- wydarłam się  na chłopaka o zielonych oczach i kręconych włosach. Wydawał mi się znajomy.
-Ja to ty uważaj!- powiedział i przyjrzał mi się dokładnie- Wow ładna laska z ciebie- przyznał zaskoczony.
-Wal się!- ominęłam go złapał mnie za rękę.
-Umówimy się?
-Nie-odpowiedziałam chłodno.
-Nie daj się prosić-stanął przede mną- Muszę ci to jakoś wynagrodzić.
-Nie widzę takiej potrzeby- chciałam, żeby dał mi spokój.
-Nalegam- usmiechnął się dokazując dołeczki. Muszę przyznać, że był przystojny. A te dołeczki dodawały mu uroku.
Stop! O czym ty myślisz do cholery?? Ogarnij się.
-Nie dziękuję.
-Ale...
-Daj mi spokój!!!- wydarłam sie, a kilka osób przechodzących obok  dziwnie  się na nas  popatrzyło.
Popatrzyłam na chłopaka. Miał smutny wyraz twarzy, a w jego oczach pojawiły się...łzy???
Coś mnie tknęło. Zrobiło mi się go żal.  Przecież nie zrobił nic złego, chciał mnie tylko gdzieś zaprosić, a ja go tak potraktowałam. Położyłam mu niepewnie rękę na ramieniu.
-Hej! Przepraszam. Nie powinnam się na ciebie drzeć. Po prostu mam gorszy okres i tyle. Za dużo spraw  na głowie.
-Rozumiem. Nic się nie stało.
-Wiesz chętnie się z tobą spotkam jak wszystko ogarnę- uśmiechnęłam się delikatnie.
-Cieszę się. To dasz mi może twój numer?- spytał nieśmiało.
-Jasne- dał mi swój numer, a ja jemu- a tak w ogóle jak się nazywasz?
-Harry- i wtedy byłam już pewna, że to Harry Styles- A ty?
-Raven- powiedziałam- Muszę już iść.
Szybko z tamtąd.odeszłam. Nie wiem czy dobrze zrobiłam dając mu numer, ale zrobiło mi się go szkoda. Później będę się martwić.
Skierowałam się  w stronę tesco. wchodząc do sklepu zaczęłam szukać w torbie listy z zakupami.
Wzięłam tez karton i wkładałam do niego soczki, jakieś jogurty, kredki, kolorowanki i różne słodkości. Wszystko było bardzo ciężkie, ale jakoś dawałam radę.Chciałam jeszcze wziąć czekoladki i omal wszystkiego nie upuściłam.
-Pomóc ci?- zapytał jakiś chłopak, spojrzałam na niego.  Jeżeli dobrze pamiętam był to Zayn Malik z zespołu Louisa. Cholera ciągle wpadam na któregoś z One Direction.
-Yyyy. ..Dzięki- wziął ode mnie karton, a ja wzięłam te czekoladki. Razem poszliśmy do kasy.
-A ty niczego nie kupujesz?- zapytałam. Było mi głupio, że tak go wykorzystuje.
-w zasadzie to nie- powiedział. Zapakowaliśmy wszystko do dwóch reklamówek i wyszliśmy z budynku. Chłopak zabrał mi jedną z reklamówek.
-Mogę cie odprowadzić?- zapytał. Już chciałam mu odpowiedzieć, gdy podbiegł do nas jakiś blondyn. Niall Horan, jeżeli mnie pamięć nie myli. Zauważyłam, że Louise idzie w naszym kierunku.
-Muszę już iść- wzięłam od Mulata reklamówkę i ruszyłam byle dalej. Nie chciałam rozmawiać z Louisem.  Szłam szybko, ale torby trochę mi utrudniały.
-Raven!- usłyszałam za sobą, No pięknie zobaczył mnie!. Odwróciłam sie, bo nie ma sensu uciekać i tak mnie dogoni.
-No i znów się spotykamy- powiedziałam bez entuzjazmu.
-A ja się cieszę- powiedział- Musimy wreszcie porozmawiać.
-Nie mamy o czym-ucięłam. Popatrzył na mnie smutnym wzrokiem.
-Nie uważasz, że musimy sobie wiele wyjaśnić- powiedział- Dlaczego nazwałaś swojego syna Tommo?- zadał najgorsze pytanie jakie mógł wybrać. Pokiwałam przecząco głową.
-Niczego nie muszę ci wyjaśniać. - powiedziałam oschle.
-Proszę..- błagał- Porozmawiaj ze mną.
-Właśnie to robię. a teraz przepraszam, ale muszę już iść- odwróciłam się do niego plecami i ruszyłam przed siebie.
-Raven!- krzyknął za mną- Spotkajmy się jutro w Milkshake City!
-Nie!- odkrzyknęłam idąc do domu.
Usłyszałam jeszcze jego krzyk:
-Będę czekał o 15!

Uśmiechnęła się sama do siebie. Siedziałam na sofie w mieszkaniu i piłam herbatę.
Wspominałam chwile spędzone z Lou. Kochałam go...Mimo tego co zrobił, mimo tego, że ma dziewczynę, ja nadal darzę o tym ogromnym uczuciem. Dlatego nie powiem mu, że jest ojcem mojego dziecka, nie chcę zniszczyć mu życia. nie chcę jego pieniędzy ani współczucia.
wstałam i poszłam do pokoju Tommo. Było już po 23, więc chłopak spał. Wyglądał tak słodko jak Lou, kiedy spał.
Nagle pokój zaczął wirować mi przed oczami. Widziałam czarne plamki, zrobiło mi się słabo i gorąco.  Przytrzymałam się drzwi, bo nogi się pode mną ugięły. Zaczęłam głęboko oddychać. Mroczki duszności minęły, a pokój powoli przestawał się kręcic.
Trzymając się ściany poszłam do kuchni. wypiłam chyba dwa litry wody.
Gdy już wszystko minęło udałam się do swojego pokoju. długo nie umiałam zasnąć. Myślałam o Louisie.  Szybko zapomniałam o  zdarzeniu sprzed kilku minut. Myślałam, że to nieważne.  Po chwili dostałam sms'a:
    "Cześć. Mam nadzieję, że nie budzę.
           Nie mogę się doczekać,  twojego telefonu... xoxo. Harry"
____________________________________________ 
No i mamy kolejny.
Podoba się???
Proszę o komentarze :***

środa, 3 kwietnia 2013

Bohaterowie.. xoxo




                               Raven McQueen- 24. 05. 1993 r.





                                Tommo McQueen-  10. 09. 2010r




                            Louis Tomlinson- 24. 12 1991r




                     Harold " Harry" Styles - 2.02.1994r



                     Niall " Nialler" Horan - 13.09.1993r



                            Liam Payne- 29.08.1993




                     Zayn Malik - 12.01.1993r


środa, 20 marca 2013

Chaper One..xoxo

 A więc zaczynając od początku; poznałam Louisa na imprezie szkolnej. Dopiero co się wprowadziłam do miasta, nowa w szkole itp. Wszyscy się ze mnie śmiali na dyskotece, bo stałam z boku całkiem sama. I jeszcze mój styl ubierania się. Zawsze się wyróżniałam pod tym względem. Moja rodzina nie była jakaś super bogata. Mój tata zmarł, gdy miałam 12 lat- dwa lata przed przeprowadzką. Tamtego dnia byłam jak zwykle dziwadłem i nikt ze mną  nie rozmawiał, z wyjątkiem Louisa. Podszedł do mnie na tamtej imprezie i zagadał. Nie był taki jak inni. Nie przejmował się tym, jak ludzie mnie postrzegali. Gdy byliśmy już razem często mi mowił, że mnie obrażają, bo mi zazdroszczą, ale nigdy nie powiedział mi czego. Zawsze był taki uroczy. Rok po tamtej dyskotece zaczeliśmy ze sobą chodzić. Wcześniej jako przyjaciele świetnie się dogadywaliśmy, więc później jako para nie kłóciliśmy się. Zawsze znajdywaliśmy rozwiązanie. Jako team byliśmy nie do zdarcia. Znajomi uważali nas za parę doskonałą.
 Z nim przeżyłam swój pierwszy raz... I jak wiadomo, robiliśmy TO często. ;).
https://encrypted-tbn3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTEby1JvGWbQBza1CUbRTYmaAVKDjMe8yMGHUlZj--Uy1zggeuRZachęcałam Lou, żeby poszedl do X-Factora. Od zawsze kochał śpiewać i był w tym dobry, bardzo dobry. Więc wspierałam go, jak to dziewczyna. Często prosiłam go, żeby coś zaśpiewał, on zaś opowiadał jak to będzie kiedy będzie sławny, że kupi nam dom i będziemy razem jeździć w trasy, a potem będziemy mieć synka i nazwiemy go Tommo Tomlinson. Pojechałam z nim na przesłuchania. Był załamany, gdy się nie dostał, ale gdy połączyli go w zespół z innymi czteroma chłopakami i dostali szansę, był jedną z pięciu najszczęśliwszych chłopaków na Ziemi. Potem wszystko potoczyło się szybko i moje życie rozleciało się na kawałeczki. Przed pierwszym występem Lou dowiedziałam się, że jestem w trzecim miesiącu ciąży. Nie powiedziałam mu, nie chciałam mu psuć nastroju. Louis miał dla mnie coraz to mniej czasu. Jeździł z chłopcami po różnych miastach, wystepował w X-Factorze i zapomniał o mnie. Zerwałam z nim dwa miesiące później. Nigdy mu nie powiedziałam o dziecku. Zdarzyło się coś czego nie oczekiwałam, albowiem raz przyszła do nas mama Tomlinsona, mówiła, żebym porozmawiała z Lou, bo on jest załamany. Dopiero później zauważyła mój brzuch, który był już dość pokaźny. Domyśliła się. Zgodziła się nie mówić Lou, żeby nie zaszkodzić jego karierze. I tak zostało. Cztery miesiące później przyszedł na świat najsłodszy, najprzystojniejszy mały mężczyzna jakiego widziałam  w życiu. Nie licząc Louisa. Skradł moje serce, mojej mamy, a nawet mamy Lou. Był bardzo podobny do ojca, wiec zastępował jej syna, który rzadko zaglądał do domu, bo stal się wielka gwiazda. Uznała, ze jej syn powinien mieć udział w wychowaniu syna, mimo ze o nim nie wiedział. Postanowiła nam pomagać finansowo. Synka nazwalam Tommo, tak jak chcieliśmy z Lou. Często patrząc na małego, przypominały mi się chwile spędzone z Tomlinsonem. Po jakimś czasie to przeszło, zapomniałam o bólu jaki mi sprawil ( i nie mowie o rodzeniu). Mimo to nie było innych mężczyzn w moim życiu, oprócz Tommo. Nie wiem, czy dlatego, że bałam się zranienia, czy dlatego, że ciągle kochałam ojca mojego dziecka. W każdym razie zostałam singielka. Nie skończyłam liceum, wolałam zająć się synem. Zaczęłam pracować w Tesco. Śledziłam sukcesy Louisa. Zabolało mnie, gdy oświadczył ze chodzi z Eleanor Calder. Skrycie wciąż miałam nadzieje, ze o mnie nie zapomniał. Wiele razy do niego pisałam maile, listy, ale nigdy nie zyskałam na nie odpowiedzi. Pewnego razu zasłabłam w pracy. Różne badania wykazały, że muszę mieć przeszczep serca. To było straszne. Nikomu nie polecam przeżyć czegoś takiego. Więcej badań i okazało się, że bez przeszczepu zostało mi 6-7 miesięcy, może rok życia. Warunkiem roku było, żebym się nie denerwowała, nie stresowała i nie przemęczała, żebym nie przeżywała skrajnych i silnych emocji. 
   Dziś lecimy do Londynu. Będę miała badania i konsultacje z najlepszym kardiologiem w Anglii.  Mama i Tommo lecą ze mną. Nie chcę się z nimi rozstawiać.
  -Zadzwoń, gdy tylko wyjdziesz ze szpitala- poprosiła mama.
  -Dobrze. Nie martw się- powiedziałam i pocałowałam synka w czoło. Wsiadłam do taksówki. Po chwili byłam w szpitalu.
Lekarz powiedział mi, że bardzo mi współczuje: taka poważna choroba w tak młodym wieku. Ale obiecał, że zrobi wszystko, aby mi pomóc i znaleźć dawcę. Na koniec ostrzegł, że przeszczep (jeżeli do niego dojdzie) jest bardzo ryzykowny.
Do domu wróciłam o 13. Tommo jadł obiad.
  -I jak? Co powiedział lekarz?- pytała się poddenerwowana mama. Usiadłam na przeciw niej i wszystko jej opowiedziałam.
  -Uważam, że powinnaś wreszcie powiedzieć Louis'owi o dziecku- powiedziała po chwili- Nie chce cię straszyć, ale operacja to wielkie ryzyko, a jej brak to jeszcze pewniejsza katastrofa. Powinien zając się synem.
  -Wiem, mamo. Ale jak mam mu to powiedzieć??? Boję się. A jeżeli mi nie uwierzy?? Z resztą ma swoje życie, dziewczynę, zespół- mówiłam.
  -Ale ma syna i powinien wziąć za niego odpowiedzialność. Rozumiem, że się boisz, ale, gdy powiesz mu o chorobie...
  -Louis nigdy się o tym nie dowie- zarzekłam się- Nie chcę jego litości- powiedziałam. Rozpłakałam się. - Minęły trzy lata, a ja nadal go kocham mamo- wyszeptałam.
  -Rozumiem córeczko, ale on nie jest ciebie wart- pocieszała mnie.
  -To w takim razie po co mam mu mówić o Tommo?!?!?!?!
  -Bo powinien wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Już wystarczająco długo czekałaś.
  - Nie mamo.. Nie chcę mu niszczyć życia. Zapomniał o mnie. Lepiej mu beze mnie.
  - Córciu, nie będę cię zmuszać, ale sama wiesz, że kiedyś to wyjdzie na jaw.
- Wtedy będę się tym martwić.- zakończyłam rozmowę. Mama wiedziała, że mnie nie przekona, więc dała za wygraną. Na razie.
 Wstałam i poszłam do pokoju Tommo. Siedział i układał wieżę z klocków. Uśmiechnęłam się na ten widok. Mały wyczuł, że mu się przyglądam, bo spojrzał w moją stronę. Wyszczerzył się, pokazując białe ząbki.
- Idziemy na plac zabaw.?
- Takk.! - ucieszył się, a jego oczy błysnęły.
 W moich oczach pojawiły się łzy. Miał oczy Louis'a. Był taki do niego podobny. Wiedziałam, że gdyby Lou był z nami, byłby świetnym ojcem. Tommo byłby jego oczkiem w głowie.
                      Powiedz mu.! Wtedy moglibyście być prawdziwą rodziną.
 Szeptał cichy głosik w mojej głowie.
             Nie.!!! Lou zrezygnował z nas kiedy wybrał karierę. I nie powiem mu.
- Mamusiu.? Coś się stało.?- mały pociągnął mnie za nogawkę spodni. Otrząsnęłam się. Wzięłam go na ręce.
- Nic się nie stało, skarbie.- uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go w czółko.
Godzinę później byłam z Tommo na placu zabaw. Mały bawił się świetnie, gdy nagle usłyszałam piski jakichś dziewczyn. Spojrzałam w ich kierunku i po prostu mnie zatkało. Tam stał Louis. Zapomniałam, że mieszka w Londynie i możliwe, że będzie miał wolne. Szybko wzięłam małego na ręce i wyniosłam z piasku. Kiedy odeszliśmy już kawałek, odwróciłam się tylko, aby na niego ostatni raz spojrzeć, ale to był błąd. Tomlinson popatrzył prosto na mnie. Prędko odwróciłam wzrok i ruszyłam przed siebie. Usłyszałam, że ktoś, a raczej Louis mnie woła, ale szłam dalej nie zważając na nic.
  -Raven!!!- wołał kilka razy, ale ja tylko przyspieszałam, nie chciałam, żeby dowiedział się o Tommo. Nie teraz. Nie jestem na to gotowa. Nagle ktoś złapał mnie za rękę.
  -Wołałem cię- powiedział.
  -I co z tego?!??!?!- odwarknęłam.
  -Cieszę się, że cię widzę- zignorował moje złośliwości.  Popatrzyłam na niego dziwnie.
  -A ja nie- odpowiedziałam krótko. Spuścił wzrok.
 Złapał mnie za rękę, bo znów ruszyłam.
  -Raven...Posłuchaj...Rozumiem, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego. Rozumiem, ale...
  -Czy chce czy nie zawsze będzie nas coś łączyło- przerwałam mu, ale zaraz tego pożałowałam. Powiedziałam za dużo.
  -Skoro nadal coś do mnie czujesz dlaczego się nie odzywałaś???? Bardzo mnie to bolało.- powiedział z pretensją w głosie.
 Popatrzyłam na niego wkurzona. Strasznie mnie zdenerwował, ale nie chciałam się kłócić z nim przy synku.
  -Nie o to mi chodził.!! Ale skoro poruszyłeś ten temat, to powinieneś wiedzieć, że dzwoniłam i pisałam milion razy. To ty się nie odzywałeś.!!!- kompletnie go zaskoczyłam. Miał szok wypisany na twarzy. Pokręciłam głowa z niedowierzaniem. Zostawiłam go takiego nieogarniętego.
  -Ja..- dogonił mnie- Nie dostałem niczego...
 -Nie ważne. Było, minęło. Miło było, ale teraz muszę już iść. Mały pewnie jest już głodny.- chciałam jak najszybciej stamtąd uciec. Lou nie może się dowiedzieć jak ma na imię chłopczyk. Domyśliłby się.
   Złapał mnie za rękę.
  -Czekaj. Tyle chcę ci powiedzieć. Spotkajmy się... Proszę..- zaproponował. Zastanowiłam się chwilę. Może to i dobry pomysł. Powiem mu wtedy, że Tommo to jego syn.
  -Dobrze. Kiedy i gdzie?- zapytałam.
  -Jutro, tutaj o 15?- zapytał. Pokiwałam głową.
 Mały kichnął. Tomlinson dopiero teraz zorientował się, że nie jestem sama.
  - Co to z maluch.?? Twój.??- zapytał.
   - Tak.- odpowiedziałam niepewnie. Lou przeszył mnie swoim cudownym, niebieskim spojrzeniem.
   - Znam ojca.?- wyjąkał. Wydawał się smutny z faktu, że mam z kimś dziecko.
   Od razu pomyślałam:  Jasne, że znasz ojca idioto. Przecież ty nim jesteś.!  Na szczęście się powstrzymałam i tylko wydukałam ciche : Nie.
  Louis przykucnął przy wózku. Pogłaskał malca po głowie. I szeroko uśmiechnął się do niego.
  -Cześć. Jestem Louis. - przedstawił się.
 Wiedziałam co teraz nastąpi. Tak bardzo chciałam zapobiedz tej chwili. Lecz nie zdążyłam nic zrobić. Mały wychylił się zza moich nóg i podał rękę tacie.
 - Hejj. Jestem Tommo- powiedział, a moje serce przezywało, wtedy mocne wstrząsy.
 Louis podniósł głowę i spojrzał na mnie spojrzeniem którego nie mogłam rozszyfrować. Szok, smutek, rozczarowanie.. Sama czułam to samo..

___________________________________________
No i jest pierwszy rozdział. Prosimy o szczere komentarze. I dajcie znać kto chce bohaterów.!! <3 Pozdrawiam .. D..

środa, 6 marca 2013

Prolog..;D

Gdy miałam niecałe 17 lat byłam dziewczyną Louisa Tomlinsona- najprzystojniejszego faceta pod słońcem. Byliśmy ze sobą bardzo szczęśliwi, ale on poszedł do  X- Factora. Od tego wszystko się zaczęła, a właściwie skończyło. Na początku bardzo go wspierałam, ale, gdy założyli zespół i rozpoczął  się program na żywo- Lou zapomniał o mnie. Nie odbierał telefonów, nie odpisywał na listy, ani e-maile.  Wtedy dowiedziałam się, że jestem w trzecim miesiącu ciąży.  Nie wiedziałam czy się cieszyc, czy płakać. Na początku postanowiłam, że powiem mu o wszystkim, gdy skończy się program, ale dopiero wtedy jego kariera nabrała tempa. Wyjechali w trasę koncertową, nagrali pierwszą płytę. A ja w tym czasie urodziłam synka.  Tommo ma dziś dwa i pół roku. Nie długo pójdzie do przedszkola!
Co prawda żyjemy skromnie, ale niczego mu nie brakuje. Mama bardzo mi pomaga. Pracuję w sklepie, bo tak naprawdę nie skończyłam żadnej szkoły.
Wszystko układało się dobrze, aż do dnia w którym dowiedziałam się, że mam bardzo poważną chorobę serca.
Było to miesiąc temu- zasłabłam w pracy. Lekarze stwierdzili,że konieczny jest przeszczep serca.
 To był największy cios w moim życiu, bynajmniej tak mi się wydawało. Owszem mogę tak zyc, ale tylko przeszczep zapewni mi normalne życie. Inaczej pozostał mi najdłużej rok...
____________________________________________
Prolog krótki, ale  rozdziały będą dłuższe. To tylko takie przybliżenie jej historii! 
Mam nadzieję, że się podoba?!?!